Pierr
Administrator

Dołączył: 09 Lip 2011
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Jelenia Góra
|
Wysłany: Wto 14:06, 26 Lip 2011 Temat postu: Nigdy nie otwieraj okna w nocy. |
|
|
Naszło mnie aby otworzyć okno w mieszkaniu. Podniosłem się więc z łóżka i ociężałym krokiem podszedłem do szyby w plastikowej oprawie. Chwyciłem za klamkę i otworzyłem. Podmuch chłodnego powietrza wygnał mnie od razu do kuchni, gdzie wstawiłem wodę na herbatę i przeszukałem każdą z półek mając nadzieję, że znajdę coś słodkiego. Był już dosyć późny wieczór, co oznacza, że Jelenia Góra nie żyje. Jedynymi odgłosami, które docierały do moich uszu, był dźwięk gotującej się wody i ujadanie psów na zewnątrz. Po chwili, do jakże bogatej kolekcji audio dołączył bardzo dobrze znany mi odgłos rzygającego kota. Westchnąłem, podrapałem się po jajkach i chwyciłem za papierowy ręcznik. Ruszyłem w drogę powrotną do pokoju w celu posprzątania przetrawionych, kocich kłaków. Wchodzę, patrzę i nie wierzę. Obraz jak z Archiwum X. Przez otwarte okno widać spodek kosmiczny, który mieni się różnymi kolorami. Klapka w tym skomplikowanym pojeździe UFO otwiera się i do mojego okna wychodzi przez nie mała szara istota. W rękach trzyma jakiś mały przedmiot, rozgląda się, po czym wchodzi do pokoju. Pokazuje mi znak pokoju i kładzie pakunek na podłodze. Rozgląda się ponownie i jak gdyby nigdy nic wyjmuje dezintegrator i zamienia w nicość kocie rzygi. Uśmiecha się (chyba) po czym wraca do statku i odlatuje. Stałem tak przez chwilę patrząc na świecący punkt na niebie, który po chwili zniknął. Uradowany z faktu, że nie muszę już sprzątać przetrawionej sierści wróciłem do kuchni, odłożyłem ręcznik i zabrałem herbatę. Pakunek okazał się filmem DVD w oprawie z dziwnego materiału. Film nosił przewrotny tytuł: „Machete”. No cóż, jak już ktoś z odległej galaktyki postanowił mi to dostarczyć to postanowiłem obejrzeć.
Po włożeniu płyty i odpaleniu odtwarzacza minęło może pięć minut gdy zorientowałem się, że trailer tego filmu widziałem już dawno temu. Przy jednym z Grindhouse'ów tego samego reżysera. Zajawka sprawiała wrażenie, iż normalny odbiorca nie wytrzyma tego splotu ujęć dłużej niż minutę. Bezsensowna przemoc, gore, kobiety o idealnych kształtach. Niby w stylu Rodrigueza. Ale ja jestem cierpliwy, a poza tym, przyznam się... Uwielbiam tego typu filmy. Miło się patrzyło na meksykańca (Danny Trejo) prowadzącego swoje marne życie ścieżką zemsty. Miłym akcentem była również rola senatora Johna McLaughlina (Robert De Niro). Nie zabrakło również uwodzicielskiej Jessici Alby i znanego nam wszystkim pogromcy przestępców Stevena Seagala, który wyjątkowo gra czarny charakter. Wszystko to w ładnej oprawie graficznej i dźwiękowej. Ale nic więcej. Film całościowo jest nudny jak flaki z olejem (zasnąłem dwa razy). Zlepek scen gore i nudnych przerywników sprawił, że nigdy nie będę chciał wrócić do tej produkcji. Pomysł może i dobry, ale realizacja nieciekawa, pomimo niezłej akcji promującej film. Nie polecam naprawdę. Nie wiem co przybysze z innej planety mieli na celu podrzucając mi Machete, ale nigdy więcej nie otworzę okna w nocy. Mówi się że Tarantino i Rodriguez to dwie różne osoby o dwóch różnych stylach. Po części prawda, lecz ja uważam jednak, że za mało Tarantino w tym Rodriguezie. Mówiłem ja, nie Krystyna z Gazowni i przepraszam za tą marną recenzję, brak mi sił. Dobranoc.
Bartłomiej Frątczak
Post został pochwalony 0 razy
|
|